Artystka o sobie
Przez większość
życia twórczego zajmowałam się
kreowaniem mody.
Gdy jako dziewczynka znalazłam na
strychu domu rodzinnego w Milówce
czarny wachlarz babci ze strusich
piór (mam jeszcze piórko), strzęp
starej brabanckiej koronki i parę
innych „cudów”, los mój był
przesądzony.
Nie zastanawiałam się
wtedy, jak ważną rolę pełnił od
zawsze kostium począwszy od listka
figowego, skór i prymitywnej
biżuterii ludów pierwotnych, poprzez
etniczne maski, totemy i przebogate
ozdoby plemion Afryki, nie mówiąc
już o Azji – Japonia, Chiny,
magnetycznej sztuce Majów, Azteków,
Inków i Ameryce
Południowej w ogóle. Od zawsze była
ta potrzeba zwana sztuką. Widzimy to
choćby na ścianach jaskiń i grot.
Z
czasem to wszystko ewoluowało.
Kostium dodawał prestiżu. Maska
stanowiła świetny kamuflaż, koturny
podwyższały dosłownie i w przenośni.
Wtedy, jako dziecko, czułam tylko
zachwyt i tak pozostało do dziś.
Pozostałam wierna mojej dziecięcej
fascynacji, wierna matce naturze
jako odzwierciedleniu Wiecznej
Kobiecości. |
|