Złowiłaś moje serce siecią złotych
włosów, zrobiłaś z nich dla mnie
kołyskę i odtąd płynęłam w niej
bezpiecznie, omijając dalekie echa
wszystkich wojen, poprzez płonące
jarzębiny babiego lata, liliową
burzę bzów w jaśminową zawieję.
Zerwałaś dla mnie gwiazdkę z nieba,
a blask księżyca srebrzył co noc
Twoje złote włosy, aż poddały się
jego woli.
A kiedy przyszło rozstać się – MAMO
i Twoje pracowite dłonie przybrały
tak obcy sobie kształt
bezruchu, moje serce zamarło i
padłam na brzeg rozpaczy jak ryba
wyjęta z sieci.
Wtedy spadł wielki deszcz i w jego
szumie odnalazłam znajomy szum
tamtej rzeki, wodospady Salomonki,
mojego ojca i braci zajętych
rozmową, nasze wyprawy w tajemniczy
świat fin de siécle, dźwięki
fortepianu spod Twoich palców,
cudowne zakamarki strychu, zadumaną
Madonnę z dzieciątkiem i wzięłam ze
sobą wszystkie te skarby, które
przygotowałaś dla mnie na drogę.